„Zakochanym powinno
się zabronić siadania za kierownicą i obsługiwania urządzeń mechanicznych. Bo omnis amans amens - każdy zakochany jest szaleńcem. Z
literatury i filmów wiadomo, że zakochani bohaterowie romansów tracą rozsądek,
czasem popadają w szaleństwo. Nie tylko oni. Również zwykli ludzie ugodzeni
strzałą kupidyna zdradzają objawy niezrównoważenia psychicznego.”
Zakochanie, boski stan euforii, uczucie szczęścia i
lekkości. Wszystko jest piękne i jakby lepsze niż było. Zakochanie odbieramy
pozytywnie, gdy obiekt uczuć jest blisko i zaspokaja nasze potrzeby
emocjonalne. Co jednak gdy tak nie jest? Czasem wystarczy uświadomić
sobie kilka faktów by porzucić stan beznadziei.
Jonathan Haidt, psycholog z University of Virginia, radzi swoim
studentom, by jeśli są zakochani, czytali to, co o miłości piszą poeci. Jeśli
nie są zakochani, lepiej, żeby zobaczyli co o miłości piszą psychologowie. A
jeśli ktoś właśnie odrzucił ich miłość, pozostają im wypowiedzi filozofów (
filozofowie nienawidzą miłości romantycznej, nie mogą się bowiem pogodzić, z
jej irracjonalnym charakterem).
Ja osobiście, polecam jednak każdemu, zainteresować się, co
powoduje tą niezrozumianą euforię w ich mózgu. To ważne, ze względu na to, że
pod wpływem chemii podejmujemy często bardzo ważne życiowe decyzje.
Zakochanie – specyficzny stan chemiczny mózgu
Czym zatem jest zakochanie? To podwyższony poziom
dopaminy i noradrenaliny, przy jednoczesnym spadku serotoniny. Dopamina winna jest
naszej euforii, to jej obecności zawdzięczamy też przypływ energii.
Noradrenalina natomiast powoduje szybsze bicie serca, poszerzenie się źrenic,
pozytywne pobudzenie i napięcie. Do grupy tych hormonów nie pasuje zatem
serotonina – jest związana z uczuciem spokoju i stabilności oraz dłuższego
zadowolenia. Hormon ten powoduje, że chcemy pozostać w długich związkach.
Dzięki niej możliwa jest miłość tzw. przyjacielska. Nie ma nic wspólnego z
szaleńczym charakterem wcześniej wymienionych hormonów.
Donatella Maraziti, postanowiła głębiej przyrzeć się owemu
stanu zakochania. Badanych podzieliła na trzy grupy 1 – cierpiący na nerwicę
natręctw 2- zakochani 3 – grupa kontrolna. Co prawda z jej badań wynikało, iż jednoznacznie
nie można stwierdzić za pomocą analizy obrazu mózgu czy ktoś jest zakochany, czy też nie, jednak grupa
kontrolna różniła się wyraźnie od pozostałych. Osoby z nerwicą natręctw oraz
zakochane, nie różniły się od siebie. Martazzi stwierdziła iż osoby zakochane,
nie mogą zostać uznane za zdrowe, z punktu widzenia norm zdrowia psychicznego.
Bardziej optymistyczne sa natomiast twierdzenia Helen
Fisher, która również prowadziła wiele badań nad stanem zakochania. Uznała
potrzebę zakochania, równie ważną jak inne potrzeby BIOLOGICZNE, przyrównując
ją do głodu, pragnienia czy ochoty na seks. Z tej strony patrząc, należy
zauważyć, że zdolność do ‘popadania’ w zakochanie jest oznaką zdrowia
psychicznego.
Więcej faktów
- Fisher nie odkryła w mózgach ani kobiet, ani
mężczyzn żadnego ośrodka stałości i wierności co oznacza iż miłość romantyczna,
żądza i miłość przyjacielska może dotyczyć trzech zupełnie innych osób;
-
Zakochanie przemija po około roku;
-
Są dwa stanowiska psychologów co do tego, czy
zakochać można się tak samo mocno wiele razy. Jedni uważają, że po pewnym
czasie od jednego zakochania, mózg odzyskuje zdolność do miłości romantycznej
po raz kolejny. Inni zaś twierdzą iż mózg przyzwyczaja się z czasem do owej
chemii, co kolejne zakochania czyni już co raz słabszymi. Zgodni są jednak co
do tego, iż wyjątkowo mocno w jednej osobie można zakochać się tylko raz.
- Są też ludzie,
których mózgi nie wykazują zdolności do zakochania się!
Celem mojego artykułu nie jest bynajmniej potępienie miłości
czy też skrajne znegatywizowanie jej. Istnieje bowiem wiele pozytywnych faktów.
Badacze odkryli sposoby na podtrzymanie zainteresowania w związku. Mowa tu o
zaskakiwaniu się, rozwijaniu i zmienianiu – pozwalając partnerowi poznawać się
na nowo, pozyskujemy jego uwagę na nowo. Wydaje mi się jednak ważnym być
świadomym siebie. W tym wypadku naszej biologii. Racjonalizacja pomaga. Pomaga
podejmować decyzje. Pomaga wydostać się z depresjii pozwiązkowej. Pokazuje coś
co wydawało nam się znane w sposób zupełnie inny. Fantastycznie jest kiedy
znajdujemy osobę, w której nie tylko jesteśmy zakochani, ale też dobrze się
układa. Jeśli pasuje ona do nas i naszego stylu życia. Wtedy romantyczna miłość
staje się motorem napędowym. Motorem, który nie prowadzi związku do zagłady, a
do stabilizacji. Jednak gdy coś jest nie tak, może warto popatrzeć na to jak na
narkotyk? Dać sobie czas na odwyk.. I wyciągnąć wnioski?
Oczywiście nie sądzę
by uświadomienie chorego psychicznie, że jest chory miało mu pomóc wyjść z
choroby. Jednak tam gdzie świadomość ZACZYNA się zmiana.
Na podstawie artykułu dr Wiesława Baryły
K.