poniedziałek, 27 października 2014

Samopomoc

źródło : http://myslenkyasny.blogspot.com/
 Musimy pomagać sami sobie. Nie wzajemnie (choć to też). Sami dla siebie. Bo tylko my sami, wiemy tak na prawdę jak możemy sobie pomóc. Problem polega na tym, że zazwyczaj nie potrafimy tego dostrzec.


Jesteśmy zaślepieni pryzmatem swoich doświadczeń emocjonalnych. Zapadamy się w sobie, skupiamy na odczuciach. Utożsamiamy z nimi. Jednocześnie co raz bardziej odchodząc od samych siebie. Tracimy świeże spojrzenie. Tak się dzieje gdy jest coś nie tak – gdy skończy się związek, czujemy samotność, w życiu nam nie idzie, nie możemy znaleźć pracy, nie mamy poczucia własnej skuteczności a to co sobie założyliśmy, pomimo skrupulatnego planu realizacji celu, nie powiodło się.

 Skupiając się na tych negatywnych emocjach i cierpieniu, przestajemy się sobą opiekować. A jako dorośli ludzie – musimy. Powinniśmy. Wtedy uruchamia się wewnętrzne „dziecko”, które potrzebuje matczynej opieki. Chce mieć prawo wypłakać się, wyżalić, poprostu ponarzekać, wykrzyczeć, odreagować. Chce być pogłaskanym. Ale dziećmi, już nie jesteśmy.

Stan depresyjny jest takim przykładem sytuacji gdy nie mamy sił sobie pomóc. Odczuwana jest wszechogarniająca beznadzieja i fizyczna ciężkość. Pocieszenia nie działają. Usilne wyciąganie na imprezy, do towarzystwa, co by się rozerwać, zapomnieć – nie mają racji bytu. Nie są skuteczne. I nie będą. Bo problem, nie leży w tym, że to świat się popsuł. Leży głęboko w środku nas i tylko my możemy go zidentyfikować, skonfrontować i rozwiązać. Bez autoinicjatywy nie mamy szans. 

Często potrzebujemy pomocy w samopomaganiu. Zazwyczaj jest wskazana, a często konieczna. Tutaj mowa o życzliwych przyjaciołach, troskliwej rodzinie, fachowym psychoterapeucie lub kompetentnym lekarzu. Ich pomoc w samopomaganiu, może się okazać niezastąpiona. Bo jesteśmy ludźmi – potrzebujemy wzajemnego wsparcia. Samopomocą jest zatem m.in decyzja o udaniu się po asystę.

Jak się więc pogłaskać? A może nie tylko pogłaskać, może czasem przywołać do porządku, czasem zganić za brak konsekwencji.

Chodzi o spojrzenie na siebie z pewnego dystansu. O potraktowanie siebie jako osoby wartej opieki. Wartej zachodu. Czasem trzeba odpowiedzieć sobie na kilka prostych pytań, chociażby o to, co teraz gdy mam zły nastrój poprawi mi samopoczucie? Co sprawi, że nie będę aż tak bardzo odczuwał samotności? Co da się zrobić żeby było lepiej? Czasem chodzi o zrobienie sobie dobrej herbaty z cytryną, chwile odpoczynku, wyjście do kina ze znajomymi. Nie doceniamy prostych możliwości. 

Warunkiem koniecznym by być skutecznym jest zdystansowanie się do swoich emocji. One są, były, będą. Płyną razem z czasem, zostawiają ślad, znikają, czasem wracają. Są zmienne. I my też, my sami możemy je zmieniać. 

Zostaw emocję, pomyśl : co mogę dla siebie teraz zrobić? W tej konkretnej sytuacji. Teraz, z tym jak jest dziś. I kto lub co może mnie w tym wesprzeć.  Zmiany przyjdą same.

Polecam samogłaskanie.