środa, 26 lutego 2014

Istota związku partnerskiego


fot. Paweł Szalak

Kiedyś zarzuciłam mojemu (byłemu już) chłopakowi, że żyjemy obok siebie a nie ze sobą – nie mając na myśli kwestii praktycznej dotyczącej mieszkania czy też przebywania ze sobą. Chodziło mi o mentalną zależność. Pisząc pracę dyplomową musiałam studiować przedmiot jakim była metodologia badań, zainspirowała mnie tam definicja pojęcia „związku” – może istnieć  pomiędzy dwoma zjawiskami (…) mówimy, że są między sobą powiązane, jeśli zmiany wartości jednej zmiennej, powodują systematyczne zmiany drugiej”.

Na moje zarzuty otrzymałam odpowiedź iż „są różne związki”. Zastanawiając się nad tym, pomyślałam, że na pewno, związków tyle co ludzi, a każdy zapewne jest nieco inny. Jednak są w życiu pewne prawidłowości niezmienne, a przynajmniej powinny być.  Wydaje mi się, że problem polega na tym, że zmienia się nazewnictwo, po to by w razie potrzeby złagodzić, wzmocnić lub pominąć pewne fakty.

Dajmy na to, jest dwoje ludzi, których łączy dobra zabawa, przyjemny sex, czas który  spędzają doraźnie razem – daje im to satysfakcje. Z czasem regularność ich kontaktu nadaje relacji już jakieś znaczenie, więc nie można przejść obojętnie obok pytania „kim dla siebie  jesteśmy?”. Aktualnie co raz modniejsza staje się niezależność, zarówno ekonomiczna jak i emocjonalna – w związku z czym wielu ludzi potrafi wprost nazwać rzeczy po imieniu, czyli w tym wypadku – układem.  Są jednak tacy, którzy świadomie bądź też nie (z wielu możliwych powodów) wprowadzają siebie i drugą stronę w błąd nadając tej relacji rangę związku. Jakim cudem w ogóle powstał w naszym nazewnictwie taki twór jak „związek bez zobowiązań” ?! Przecież to się zupełnie wyklucza! 

Lekkość z jaką traktujemy relacje międzyludzkie mnie przeraża, coraz częściej jawnie balansujemy na granicy dobrego smaku, albo po prostu, najzwyczajniej bycia w porządku. Robią to zarówno kobiety jak  i mężczyźni. Im starsi tym gorsi. Nie chodzi mi oczywiście o to, by realizować zaściankowe schematy (które w sumie i tak, realizowane wcale nie były, choć należało tak utrzymywać) polegające na 2 letnim chodzeniu za rękę – potem rok narzeczeństwa i ślub i seks – i dopiero wtedy że kocham (bo w sumie teraz to już muszę). Nie jestem nawet przeciwna spontanicznemu wyznawaniu miłości – bo czemu nie, skoro czujemy, że tak jest? Gorszy mnie po prostu sposób wyrafinowanego postępowania z ludźmi celem … czasem nawet celu nie ma. 

Miłość dla każdego jest czymś innym, dla niektórych nigdy nie będzie osiągalna, innym za to bliższa. Czasem daje szczęście, czasem rani. Zazwyczaj jest wymagająca, lecz próbujących ją określić było wielu, ja zmierzam do tego jednak, czym w moim przekonaniu powinien być związek. Powinien być przeciwieństwem samotności. Możliwość czerpania bezwarunkowego wsparcia, bez względu na okoliczności. Wielki pakiet zaufania dający poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że mogę odważyć się na krok do przodu w życiu, bo jeśli nawet pójdzie coś nie tak, to nie upadnę, bo on/ona mnie złapie i postawi do pionu bym mogła/mógł próbować drugi raz. Związek jest wtedy, gdy wiem, że bez względu na to gdzie jestem i co robię gdzieś na świecie druga osoba myśli o mnie i czuje się za mnie i moje uczucia odpowiedzialna. T a osoba nie może stać obojętnie gdy ja płaczę, ona nie powinna nawet beznamiętnie udzielać pozornego wsparcia – bo to ciągłe stanie obok a nie „razem”. 

W szczęśliwej relacji, powinieneś odczuwać więcej radości z dawania, niż brania – mając świadomość, że dając – możesz dostać jeszcze więcej. Odnosząc się do naukowej definicji związku – gdy ja staję się radosna zmiana nadchodzi też w Tobie – gdy smutna – sukcesywnie mniej szczęśliwy stajesz się Ty – nie dlatego, że Tobie się nie powiodło – a dlatego, że źle jest temu komuś najważniejszemu! Jak więc możesz być obok ?!  Związek, to efekt pracy dwojga ludzi nad ich wspólnym dobrem, które postanowili tworzyć  ze względu na swą wyjątkowość. Związków nie powinni tworzyć ludzie nieodpowiedzialni (!) gdyż konsekwencji, już nigdy nie będą ponosić sami. Bycie w związku – to bycie partnerem 24h na dobę. 

Niezależność i egoizm są skrajnym zaprzeczeniem związku! Nie chodzi o to, że są złe! Single przecież, podejmują decyzję o byciu samemu nie bez powodu . Warto by było jednak zastanowić co i na czym budujemy, by wybrać właściwy fundament, który nie zawiedzie.

czwartek, 20 lutego 2014

Wygląd a wnętrze



fot. Paweł Szalak

Wielu ludzi może się oburzać słysząc tezę, o tym, że wygląd jest ważnym aspektem, gdy oceniamy człowieka. Można usłyszeć od nich, że przecież „liczy się wnętrze”. Często, tych dbających o swój wygląd nazywa się złośliwie „płytkimi”. Chciałabym uzasadnić, dlaczego kompletnie się z tym zdaniem nie zgadzam.

Zacznijmy od wyjaśnienia różnicy pomiędzy urodą a wyglądem. Na to jacy się rodzimy, nie mamy wpływu. Każdy z nas dziedziczy większy czy mniejszy nos, usta, budowę ciała itd. W tej sytuacji, można mówić o urodzie. Jest to bardziej lub mniej kwestia farta, zupełnie od nas niezależna. Nawet chirurgia plastyczna nie do końca zmieni nasze rysy twarzy. Kształt głowy też pozostanie raczej bez zmian. Chyba, że udamy się na operację do Chin – tam możesz wszystko.  Zatem rodzimy się z jakimiś zasobami, które można wykorzystać. I tu można zacząć mówić o wyglądzie. To, co ze osoba robimy, jak traktujemy nasze ciało i czy zwracamy na nie uwagę – to już kwestia świadcząca o naszym wewnętrznym poczuciu estetyki.

Wygląd określa osobowość! Ostatnio spotkałam się z ostrym sprzeciwem, gdy wyrażałam tą opinię, dlatego na potrzeby sytuacji wyjaśniam. Wspominałam wyżej o wewnętrznym, osobistym poczuciu estetyki. To jak wyglądamy, chodzimy, ubieramy się – świadczy o nas. Możemy domniemać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że osoba ładnie wyglądająca, tak samo organizuje przestrzeń wokół siebie. Po za tym, tak banalna kwestia jaką jest dobór partnera. Każdy z nas instynktownie wybiera kogoś na podobnym poziomie – chodzi o wygląd, obycie, zachowanie. Źle czujemy się z osobami w znacznym stopniu odbiegających od nas (między innymi ważne jest to jak wyglądają). Jeśli chcemy mieć kogoś, kto dobrze się prezentuje, sami musimy się dobrze prezentować. Czyż nie? 

Nie warto się oszukiwać.  Wygląd w dzisiejszym świecie, zaczyna mieć znacznie większe znaczenie niż płeć. Nikt nie jest skazany na to by wyglądać źle. Każdy z nas jest wyjątkowy, specyficzny i ma właśnie możliwości. Można to wykorzystać bądź też nie. Opinie, które twierdzą że jest inaczej pt. „wygląd nie ma znaczenia” są bezzasadne i nieprawdziwe. A nawet śmieszne. Jak już wspominałam, dobry wizerunek świadczy o tym jakie mamy obycie, samoświadomość i stan umysłu.

Wygląd może być stosowny- umiarkowany bądź też przesadny względem sytuacji. I każda z opcji mówi nam coś o człowieku. Wiadomo, że kobieta idąca do kina,  wyglądająca jak choinka bożonarodzeniowa, może reprezentować swoją osobą przerost formy nad treścią. Są też ludzie za bardzo chcący wyglądać dobrze – w moim odczuciu to mocno odrzuca. Można jednak wyglądać dobrze, jednocześnie z umiarem . To świadczy o tym, że dana osoba reprezentuje pewną klasę. Taką klasę zauważy inna osoba, reprezentująca podobną i tak tworzyć się będą relacje – każdego typu.

Wizerunek ma też ogromne znaczenie dla pracodawcy – statystyki pokazują, że Ci „ładni” zarabiają więcej. Jeśli jednak nie ma się szczęścia, geny były bezlitosne, zawsze można bardzo wiele zrobić w kierunku dobrego wizerunku. Oryginalność ze smakiem, też ma swój urok!

niedziela, 2 lutego 2014

Przyjaźń


Wielu zarzucało mi nierealność moich wyobrażeń o ludziach, miłości, związkach, przyjaźni i innych szlachetnych zjawiskach, jednak zastanawiając się więcej i więcej nadal moje stanowisko wydaje mi się być dość sensowne.

Bo po co robić coś na pół gwizdka? Po co kupować samochód, który będzie jeździł tylko 5 lat, po czym będzie trzeba w niego włożyć dwa razy tyle pieniędzy co pierwotnie, bo był klasy średnio słabej? Po co, jeśli jest możliwość roztropnie dokonać wyboru lepszego auta, będącego inwestycją w jakość, pewność i zadowolenie. Zazwyczaj większe koszty równają się większej satysfakcji, taki mamy świat. Idąc tym tropem możemy porównać wiele innych materialnych aspektów, jednak ja zmierzam do tych bardziej górnolotnych sfer życia.

Przyjaźń. Do tego słowa, jak dla mnie od razu lepią się takie jak : szczerość, lojalność, zaufanie, wsparcie, potrzeba spędzonego razem czasu, wzajemna troska, honor itd... Wśród moich znajomych jednak zazwyczaj słyszę, że nie mają prawdziwych przyjaciół, lub przyjaciółmi nazywają kolegów i koleżanki, z którymi często się spotykają. W dzisiejszym świecie wartość pieniądza i tego pochodne egoistyczne pobódki są jednak zdecydowanie na czele wszelkich naszych decyzji i zachowań. Nie pochwalam skrajnej postawy jaką jest altruizm, mimo to bezwzględna pomoc przyjacielowi wydawałaby się oczywista, w każdej możliwej sytuacji.

A jednak najczęściej (żeby nie powiedzieć zawsze) stawiamy na piedestale swoje zachcianki, egocentryczne potrzeby. Mam wrażenie, że czasy, kiedy robiło się coś bezinteresownie mijają bezpowrotnie. Ludzie spotykają się ze sobą niemal tylko wtedy, gdy odczuwają w pełni ochotę na to – tutaj liczy się aktualny nastrój i ewentualna korzyść. Wcale nie uważam, że robienie czegokolwiek na siłę jest sensowne. Chodzi mi jedynie o fakt troski o drugą osobę, ciekawość, zainteresowanie nią. Wydawałoby się, że wspólne spędzanie czasu jest bardziej wartościowe niż doraźny kontakt na facebook’u.

Biorąc wszystkie ww. fakty pod uwagę, przestaję się dziwić, że przyjaźń, taka szczera i długotrwała staje się czymś dla wielu ludzi nigdy nieosiągalnym. Stajemy się znajomymi. Bliższymi, dalszymi, ale jednak niezależnymi emocjonalnie od siebie jednostkami. Z pewnością jest to wina globalnie rozwijającego się egocentryzmu, ukierunkowania na siebie, postawy roszczeniowej i interesowności. Taką mamy  modę. A jednak wydaje mi się, że każdy z nas, jako jednak istota społeczna, potrzebuje innych ludzi, towarzystwa, wspólnego celebrowania, zabawy, po prostu kontaktu. Zatracamy się sami w sobie, a wystarczy tak nie wiele by to zmienić.

Życzyłabym wszytkim, takiej przyjaźni, jaką ja mam szczęście tworzyć. Relacji pełnej zaangażowania i troski o wzajemne dobro. A przede wszystkim, takiego poczucia, że ostatecznie, nigdy nie zostanę sama. Wg mnie, powinniśmy w każdej relacji, czy to rodzicielskiej, partnerskiej czy też jeszcze innej dążyć do przyjaźni. Jest to wołanie o częstrzą postawę bezinteresowności wobec innych, bo ostatecznie dając, jeszcze więcej możemy dostać.

K.