W dzisiejszych czasach nie życzymy sobie smutku, odbieramy
go jako coś jednoznacznie złego. Często chowamy go jak najgłębiej w sobie, albo
podświadomie unikamy, za wszelką cenę. Nie znosimy stanu nieszczęścia, nie mamy
wystarczająco dużo cierpliwości by go przejść. Jakie są tego konsekwencje?
fot. Paweł Szalak |
Smutek jest reakcją na stratę, czegoś, lub kogoś. Częściej
kogoś. Nikt nie lubi tracić. Jest to nieznośne uczucie pustki i bezradności,
czegoś czego nie możemy już zmienić i zostaje się z tym pogodzić. Co dzieje się
gdy nie dopuszczając do siebie smutku, stanu naturalnego, nie przerobimy tej
straty sami ze sobą? To często oznacza ciągłe, nieustanne powroty do
przeszłości. Coś, czego nie możemy pożegnać, staje się częścią naszego życia,
pomimo, że realnie już nie istnieje.
I wtedy smutek, który byłby naturalny i przejściowy,
zamienia się w stan depresyjny. Oznacza często nieświadome uciekanie się do
świata wewnętrznego, uciekanie od rzeczywistości, natrętne myśli, melancholię,
bez końca zadawane pytanie „dlaczego?” które pozostaje bez odpowiedzi. To
wszystko to próba sprzeciwu wobec tego co się stało. Doprowadza do zatracenia
się w sobie.
Jak zatem smutek powinien być wykorzystany? Przede
wszystkim, zawsze należy podkreślać, że nie ma czegoś takiego jak uczucia
negatywne. Każde z nich są nam potrzebne, czasem okazują się jednak na tyle
nieprzyjemne, że nie potrafimy sobie z nimi poradzić. Jednak bez nich, nie
moglibyśmy żyć prawdziwie. Jeśli doznajemy smutku, nie należy z nim usilnie
walczyć, wręcz przeciwnie, przyjąć go, znieść, zaakceptować, że taka już jest,
że jeśli doświadczamy czegoś wyjątkowego, to utrata będzie wyjątkowo bolesna.
Przyjąć coś nieprzyjemnego nie jest łatwo, jednak warto, po to by przygotować
się na coś, co przyniesie przyszłość.
K.
K.